Witajcie ponownie!

 

 

W dzisiejszym poradniku wracamy do malowania, to jednej z mojej ulubionych technik - salt weatheringu, czy jak kto woli maski solnej lub solnego kamuflażu. 
Sam natrafiłem na tą technikę kilka lat temu (chyba na instagramie?) w poszukiwaniu pomysłu na szybkie malowanie pojazdów do orków. Od tamtego czasu masa ludzi nie była w stanie zrozumieć jak mogę panierować figurki w misce z solą jak kotleta, po czym wrzucać je pod strumień farby z aerografu. Owszem, brzmi to totalnie abstrakcyjnie (zwłaszcza w porównaniu z klasycznymi formami malowania jak base->wash->layer, czy chociażby najprostszego weatheringu gąbką z brązową farbką), ale postaram się pokazać wam że czasami warto sięgnąć po mniej konwencjonalne metody i narzędzia malarskie :)

WAŻNA UWAGA - technikę można stosować BEZ użycia aerografu, ale znacznie ułatwia on zajęcia. W momentach kiedy jest on używany, będę robił sugestię jak to zasatąpić :)


 


Planując malowanie figurek z pomocą maski solnej lub jakiegokolwiek rodzaju maskowania: fluidem, taśmą, szablonami itp. należy rozplanować sobie jakie kolory będą fakycznie kolorem docelowym figurki, a co będzie przebijało "z dołu"

Zasada jest bardzo prosta: najpierw malujemy kolory które będą "przebijać z dołu", czyli najczęściej brązy i pomarańcze które będą reprezentować rdzę i korozję (ale jak zobaczycie na moim przykładzie, można to ugryźć zupełnie inaczej!), a następnie na nie będziemy psikać kolory docelowe np. kolor pancerza Space Marines, kolor czołgu, ruin itp.

Koloru "dolnego" nie musimy malować na całym modelu, wystarczy w obszarach, które wiemy że będą zakryte naszą maską.

 

 

Przygotowując figurki (wykorzystalem grzyboperze do Dust 1947, które akurat malowałem dla kolegi-kolegi), zacząłem jak zawsze od czarnego podkładu w sprayu, następne szybki pre-shading szarym kolorem z aerografu a na koniec drybrush bielą - aby pokdreślić fakturę skrzydeł która jest naprawdę ładnie wyrzeźbiona. 

 

Osoby bez aerografu po prostu kładą dowolny podkład, mogą zrobić sobie taki właśnie mały pre-shading drybrushem jaśniejszego koloru np. czarny->szary, lub szary->biały, piaskowy->biały itp.

 

 

 

 

 

Kolory, które u mnie będą "zamaskowane" miały kojarzyć się z ogniem, dlatego sięgnąłem po czerwienie, pomarańcze i kolory cieliste, które psiknąłem aerografem z w miarę losowym wzorze, aby pokazać że nie jest to "fabryczny" schemat, który sie powtarza. 

 

Osoby bez aerografu malują po prostu swoje kolorki. Jeżeli chcecie przyspieszyć pracę, warto korzystać z gąbki (ja używam niepotrzebnych pianek z Safe and Sound), pędzla z gąbką, lub pędzla do makijażu, które dają ładny losowy rozkład plamek a przy większej ilości kolorów - bardzo fajny blending. Gąbkę polecam szczególnie gdy malujecie efekt korozji - zaczynamy od koloru typu Rhinox Hide i "gąbeczkujemy" stopniowo przez jaśniejsze brązy aż do jasnopomarańczowego.

 

 

 

 

 

 

Gdy modele mają już nałożony "dolny" kolor, zabieramy je do łazienki. Warto przygotować sobie foremkę w której modele będą wysychać. Ja użyłem starej blachy do pieczenia (bo wypieki kojarzą mi się z gimbazą kiedy byłem nieśmiałym zamulaczem ;__; ). Potrzebne będzie też pudełko soli kuchennej - ja wsypałem całą torbę do pudełka po lodach i używam tego wielokrotnie, ewentualnie uzupełniając braki.

Teraz będzie ten moment który najbardziej wprawia w zakłopotanie, czyli wrzucenie modeli pod bierzącą wodę.

 

 

 

 

Zapytacie mnie teraz w głowach "Michaszku, a co z farbą, czy ja sobie nie zmyję teraz tego wszystkiego co namalowałem?!".

Otóż absolutnie nie!

Bez działania czynnika mechanicznego, czyli skrobania, szorowania czy dziubania ostrymi narzędziami, nasza farba jest całkowicie bezpieczna. Woda na modelu jest nam potrzebna po to, aby przykleiła się do niej sól z naszego pudła.

 

 

Jest to o tyle wygodne (w porówaniu z metodami na lakiery do włosów i inne wynalazki), że ograniczamy ilości chemii do minimum jej usunięcie będzie banalnie proste. Ja pakuję modele w całości do pojemnika, starając sie ich nie dotykać po wyjęciu, tak aby przypadkiem nie oderwać jeszcze pół-wilgotnej masy.

 

 

Tak przygotowane figurki zsotawiamy do wyschnięcia (zapewne po pół godziny można już działać, ale ja zawsze dla pewności daję im kilka godzin). Gdy woda odparuje, na modelach zostanie twarda skorupa z soli, którą teraz musimy odpowiednio usunąć.

 

 

Wersja przed (lewa strona) i po (prawa strona) usunięciu maski solnej.

 

 

Pamiętając o tym jak działa maskowanie, usuwamy sól (korzystam z wykłaczki i starego pędzla do drybrusha) z miejsc gdzie później będzie finalny kolor naszej figurki. U mnie efekt ma się pojawić na skrzydłach, dlatego na nich pozostawiam najwięcej soli, odrywając jedynie pojedyncze płatki, lub zdrapując losowe punkty aby efekt miał jeszcze bardziej losowy rozkład. Ciało i "nóżki" modelu staram się możliwie jak najdokładniej oczyścić.

W przypadku bardziej opornych skrzepów soli, sięgam po stary pędzelek z normalnym włosiem (takim do bazy/layerów) i wilgotną (NIE MOKRĄ!) końcówką usuwam resztki soli.

W przypadku modeli pojazdów/mechów itp. najwięcej rdzy (czyli miejsc z solą) będziecie chcieli zachować przy kołach/gąsiennicach, w zagłębieniach, miejscach łączenia płyt pancerza - czyli miejscach w których może gromadzić się wilgoć, błoto i jest wystawione na działanie (wyimaginowanych) warunków atmosferycznych.

 

 

 

 

Tak przyogotwane figurki są gotowe na przyjęcie swojego docelowego koloru. Ja z pomocą aerografu psiknąłem na nie kilka odcieni niebieskiego i fiolet od dołu, aby zorbić proste rozjaśnienia i cieniowanie. Dyszę należy odsunąć możliwie jak najdalej od modelu aby mokra farba nie zaczęła rozpuszczać maski, a ciśnienie ustawić tak aby nie odrywało drobinek soli (ja pracuję na jakiś 20PSI). Celowo użyłem kilku kolorów aby pokazać że nawet z maską solną możemy spokojnie zrobić sobie kilka barw bez martwienia się o jej stan. Gdybym malował czołgi, zapewne zrobiłbym sobie ponownie biało-czarny pre-shading (aby nie zaburzyć koloru pomarańczem który został "niezamaskowany") i na niego kolor naszej maszyny.


Osoby bez aerografu mają tu tylko jedną alternatywę - kolorowe puszki sprayu modelarskiego, którym pokrywacie cały model łącznie z maska solną.

 

 

 

Ponownie, dajemy modelom i farbie około pół godzinki oddechu. Następnie wracamy do łazienki aby pozbyć się maski solnej i odsłonić nasz finalny efekt. Dzięki temu że nie stosowaliśmy żadnej chemii, lakierów itp. wystarczy że wrzucimy ponownie model pod strumień bieżącej wody, który zmyje zdecydowaną większość maski. Najbardziej uciążliwe miejsca i pojedyncze drobinki warto potraktować miękką sztoteczką do zębów lub pędzlem do drybrusha.

WAŻNE JEST aby nie zabierać się za to za szybko i dać farbie PORZĄDNIE wyschnąć.

W przeciwnym razie ryzykujecie że rozpaćkacie sobie "super losowy efekt weatheringu" smugami wielkiego, szczecinowego pędzla i mokrej farby. Miałem taką sytuację zaczynając eksperymenty z tym (za bardzo chciałem zobaczyć finalny efekt) i potem musiałem zaczynać od zera.

 

 

 

 

 

Gdy pozbędziecie się całej soli, ponownie czekamy aż modele sobie podeschną i można zabierać się za kolejne etapy malowania. Na pojazdach zapewne wejdą duże ilości washy, efektów olejnych i pigmentów, ja z całą pewnością zwashuje je na fioletowo (bo to idealny kolor do cieniowania zarówno niebieskiego jak i pomarańczu). Nic również nie stoi na przeszkodzie wyciągnięcia kolorów jeszcze bardziej layeringiem, drybrushami (tu ostrożnie żeby kolory nie weszły tam gdzie ich nie chcemy) i całą masą innych technik które znacie :)

U mnie finalny efekt wygląda jak na zdjęciach poniżej. Grzyboperze powrócą w kolejnym poradniku, gdzie pokażę wam jak malować efekt świecenia z broni, czyli ten słnny OSL! 

 

Oczywiście nie zapomnijcie rzucić okiem na nasze pozostałe poradniki malarskie [link!]