Witam i zapraszam was na kolejny poradnik z cyklu "Kącik Modelarski FGB", w którym powracamy do tematyki konwertowania! W pierwszym wpisie [link] przybliżyłem wam samą ideę tego procesu, oraz narzędzia i materiały jakich używam. Dziś skaczemy na głęboką wodę, zostawiając nudne przeklejanie główek i rączek pomiędzy ludzikami, i zbudujemy trochę modelu od zera!

 

Na początek jak zawsze "Story Time!" bo jak wiadomo każda dobra konwersja zaczyna sie od pomysłu. Przez ostatnie miesiące pracowałem nad armią Nurgla do Age of Sigmar, która składała się głównie z modeli Putrid Blightkings - czyli wielkich czterowoundowych CHONKERÓW, którzy wyglądają jak rycerze, ale przeleżeli o kilka lat za długo na dnie jeziora - przez co mocno ich objętość mocno się zwiększyła a rynsztunek przyozdobiły efekty oksydacji metali. Wybierając kolejne figurki do armii, bez problemu znajdowałem modele które tematycznie pasują do wizji spaczonego zakonu rycerskiego, ale jak każdy gracz Warhammera potrzebowałem DUŻEJ figurki do swojej ekipy. Glottkin choć przepiękny, nie wpasował mi się w wizję, Maggoth Lordzi byli zdecydowanie za mali jak na moje zachcianki, więc zostałem z Great Uncelan Onem - największym nurglowym demonem w ofercie GW. Demony od GW mają do to siebie, że najczęściej ruszają do boju tak jak ich Chaos stworzył, czyli w najlepszym wypadku z przepaską biodrową i gorsetem  w przypadku Demonetek (porządne dziewczyny). Nurgle podchodzi do tematu wyjątkowo liberalnie bo u nich odzienie zaczyna się dopiero na właśnie GUO który dla dobra naszej wyobraźni ma przybity do tyłka ogromny kawał kolczugi z kawałkami (prawodopodobnie) żagla z małego statku. Myślę, że każdy przyzna mi rację, że niewiele w tym rycerskości, więc postanowiłem w typowo groteskowy dla Nurgla sposób, nadać mu więcej charakteru.


Na początku pojawił się pomysł na zrobienie mu całej zbroi, który niestety rozbił się o jego ułożenie rąk i wszędobylskie fałdki cielska, które wymagałyby naprawdę hiper-advanced umiejętności i w chwili powstawania poradnika były jeszcze poza moim zasięgiem. Spędziłem więc cały wieczór z pudełkiem bitsów i kawałkami plasticardu, robiąc masę przymiarek na naramienniki, napierśniki i hełmy, licząc że choć jeden pomysł znajdzie odbicie w rzeczywistości. Udało się z hełmem, który powstał z połączenia frontu od pojazdu od Death Guardu z kawałkiem dzwona, tworząc elegancki szyszak (z uwzględnionym miejscem na rogi!).
Wyglądało to nieźle, ale brakowało jeszcze efektu WOW - czegoś czego nikt wcześniej nie robił (albo ja nie widziałem). Podjąłem więc ambitny plan zrobienia mu tarczy (bo w żadnym znanym mi modelu fantasy nie pojawia się tak ogromny element, który pasowałby skalą do tej figurki), która razem z mieczem tworzy najbardziej rycerskie połączenie ever!

 

 

 

 

 

 

 

I tu przechodzimy już do części właściwej, czyli poradnika krok po kroku, jak zbudowałem jego uzbrojenie :)


Na początek złożyłem wstępnie model, aby mieć dobry pogląd jak planowana tarcza będzie się układać i jak dużo modelu będzie zasłaniać - jest to bardzo istotna kwestia, jeśli model ma fajnie wyglądać na zdjęciach! Aby ułatwić sobie wizualizację, zrobiłem mu kilka szybkich zdjęć i korzystając z hiper profesjonalnego oprogramowania, naszkicowałem sobie eksperymentalne kształty, starając się brać pod uwagę nie tylko FAJNOŚĆ, ale również MOŻLIWOŚCI ich zrealizowania - między innymi dlatego nie jest okrągła ani z wymyślnymi wycięciami.

 

 


Ostatecznie zdecydowałem się na lekko trapezowy kształt, który wygrał w finale z kwadratem. Podstawą mojej konstrukcji był gruby arkusz plasticardu na którym naszkicowałem (tym razem ręcznie) wymierzone kształty i z pomocą nożyka modelarskiego wyciąłem pierwszy prototyp. Celowo zrobiłem go większego niż faktycznie był potrzebny, aby w razie potrzeby mieć materiał do przycinania (łatwiej jest odciąć kawałek niż później doklejać). Samo cięcie najlepiej wykonywać jednym, zdecydowanym ruchem - pojedyncze krótkie niebardzo działają, jak widzicie po górnej częsci. Ostrze nie musi przebić się na wylot arkusza, wystarczy że "zarysujecie" kształt a następnie można ładnie złamać plasicard ręcznie.

 

 

 

 


Na tym etapie trwała intensywna burza mózgu w poszukiwaniu koncepcji na nadanie tarczy "objętości". Gładki kawałek plastiku to jeszcze nie bitz, więc potrzebowałem czegoś co sprawi że nabierze ona realizmu. Tu z pomocą, po raz pierwszy w mojej karierze modelarskiej, przyszedł Warhammer Fantasy Battle i ich dedykowane patyczki do budowania movement trayów. Po szybkiej przymiarce bez klejenia okazały się doskonałym materiałem na okucie tarczy, które zrobi jednocześnie ładną ramę na ewentualne wypełnienie.


 


Wspomnianym wyżej wypełnieniem okazały się kawałki desek z demontażu terenów do Warcry (których mam znacznie więcej niż jestem się gotów przyznać). Sceneria ma bardzo fajne resztki podłóg w budynkach, które wystarczyło oddzielić od kamiennych kawałków muru. Nożyk i cążki zdecydowanie nie wchodziły w grę z racji na grubość plastiku i rozmiar połączeń pomiędzy elementami, więc konieczne było użycie piły modelarskiej. Gdy części były już osobno, użyłem nożyka i kawałka papieru ściernego aby wygładzić krawędzie. W sumie na potrzeby tarczy potrzebowałem zdemontować dwa fragmenty "podłóg".

 


 

 


Chyba największym wyzwaniem inżynierskim przy budowie tego elementu było spasowanie ramki. O ile "góra" i "dół" wymagały jedynie wklejenia we właściwe miejsce, to przy zrobieniu boków zaczęły się schody. Z racji tego że zdecydowałem się na trapezowy kształt, nie mogłem użyć gotowych narożników. Wyciąłem więc końcówki pod kątem 45 stopni (na oko), a następnie za pomocą ołówka zaznaczyłem na "przyszłych belkach pionowych" krawędź według której musiałem je przyciąć. Obeszło się bez większych strat, i finalnie udało mi się całkiem sensownie to wszystko spasować. Ewentualne szczeliny na rogach będą później wypełnione masą modelarską. Mając już ładne okienko, wypełniłem je deskami, na chwilę obecną nie przejmując się ewentualnymi przebitkami do poziomu plasticardu - priorytetem było aby wszystkie ewentualne zakończenia widocznych desek były na krawędziach (te piłowane przeze mnie) lub wewnątrz tarczy (te wyrzeźbione).


 

 

W międzyczasie walki z tarczą, zrobiłem mały kit-bash z mieczem. Broń jest już w zestawie Great Unclean One'a, więc nie w tym wypadku wystarczyło odpowiednio ją upozować. Chciałem aby zamiast trzymać go nad głową, trzymał go pionowo, tak jakby chciał się na nim oprzeć obserwując pole bitwy. Zrobiłem to z pomocą dłoni od wariantu Rotigusa (imienny GUO-czarodziej), która trzyma różdżkę. Spiłowałem z niej dolną cześć drzewca i połączyłem z rękojeścią miecza. Wymagało to minimalnego przypiłowania dolnych paluchów (na modelu, nie moich) tak aby jelec (ten mały poziomy badyl za ostrzem) się ładnie zmieścił. Elementy połączyłem cyjanoakrylem z aktywatorem, zarówno miecz-dłoń jak i dłoń-ręka. W przypadku tego drugiego zostawiłem dość dużą szczelinę, którą później będę uzupełniał za pomocą masy modelarskiej.

 

 


 

Wracając do tarczy, musiałem zakryć wszelkie "białe punkty" i przy okazji sprawić, aby wyglądała nieco bardziej mHrocznie. Tu ponownie pomogły mi kawałki terenów z Warcry, z których dodałem jeszcze jedną deskę "wzmacniającą" oraz zaostrzone pale i metalowe kolce, które momentalnie sprawiły, że broń defensywna stała się bronią defensywno-ofensywną. W ramach "urozmaicenia" tej dużej powierzchni, dodałem również trofea w postaci trzech truposzy (ponownie z terenów do Warcry) oraz wygodnie siedzącego nurglinga - którego oczywiście nie mogło zabraknąć).

Gdy nadeszła pora na dodanie elementów z GS'a, wypełniłem wszystkie pozostałe szczeliny w tarczy kawałkami masy które delikatnie "poszarpałem" dłutkiem aby wyglądały jak kawałki wyrastającej zarazy/pasożyta. Do tego dodałem przygotowane wcześniej kuleczki, które imitować będą bąble z ropą. Kulki z Green Stuffu to doskonała metoda na NIE-marnowanie przygotowanego wcześniej materiału. Gdy robię inne rzeczy, zawsze zostaje mi trochę rozrobionej masy, której nie można ponownie nadać plastyczności, dlatego rolluje ją w kuleczki o różnych rozmiarach, które przydają się właśnie do takich konwersji, lub chociażby do podstawek z lawą czy kwasem. Po wciśnięciu kulek na miejsce, wcześniej nałożona masa ładnie się "rozrasta" dzięki czemu wszystko spójnie i naturalnie wygląda.

 


 

Przed ostatecznym przyklejeniem tarczy do modelu, zrobiłem kilka finalnych przymiarek, w międzyczasie stopniowo szlifując przedramię, na którym miała sie opierać. Robiłem to dlatego, aby tarcza sprawiała wrażenie że to ONA zmusza cielsko modelu do dostosowania się do jej kształtu. Opieranie sie w dwóch punktach o fałdki wyglądało nhiper-słabo i przy okazji byłoby kłopotliwe do przyklejenia. Do połączenia ponownie użyłem cyjanoakrylu z aktywatorem, aby stworzyć porządną skorupę łączącą oba dosyć ciężkie kawałki.

 


 


Jak zapewne widać po ostatnim zdjęciu, tylna część tarczy pozostawia jeszcze sporo do życzenia. Dlatego następnym etapem, było zrobienie połączenia uchwytu trzymanego w dłoni z samą tarczą (aby magicznie nie lewitowała). Do tego celu użyłem kawałka Green Stuffu który poprowadziłem z dłoni do tarczy i w miarę możliwości podłubałem go aby miał nieregularną powierzchnię. Celowo wykonałem ten element na samym końcu, bo absolutnie nie było szans aby tarcza faktycznie się na nim opierała (dlatego została wcześniej przyklejona do wypiłowanego przedramienia), więc stanowi jedynie element dekoracyjny.

W następnym kroku  postarałem się nadać nieco więcej realizmu całej konstrukcji. Do akcji wkroczyła pasta teksturowa do robienia podstawek, która zamieniła plasticard w przeżarte korozją żelazo. Pastę nałożyłem na całą "tylną" stronę, łącznie z dorobionym wcześniej elementem, na narożniki tarczy czym zakryłem szczeliny i niedokładne połączenia, oraz na samo okucie, aby było spójne pod względem zepsucia. Gdy masa była już sucha, dodałem "organiczne" narośla obecne również na froncie tarczy, aby zagospodarować jakoś dużą płaską przestrzeń. Ponownie użyłem Green Stuffu, kuleczek oraz bitsów (w tym wypadku szczęki, którą można było wkleić na brzuch zamiast wypadających flaków), oraz pojedynczego palca, który akurat panoszył się na biurku.

 

 

 

W tym samym czasie trwały prace nad hełmem który był piłowany, szlifowany i łatany masą modelarską oraz teksturką, wypełniałem też ewentualne szczeliny w samym modelu.

 

 

 

 

Na koniec oczywiście czarny podkład na całą powierzchnię, pre-shading stopniowo aż do białego i malowanie głównie za pomocą inków, washy i contrastów :)

 

 

 

Mam nadzieję że dzisiejszy poradnik nieco ośmieli was na ambitniejsze konwersje. Duże modele też zasługują na to, aby wyróżnić je czymś ciekawym (mimo że najczęściej są już imponujące w standardowym złożeniu), ale jak wiadomo - po konwersji są bardziej "nasze" ;)

W przypadku pytań, jak możecie śmiało atakować mnie na fanpage lub w komentarzach do posta :)


Na sam koniec [link!] do moich wcześniejszych poradników!